Oficjalnym powodem nieobecności Petera
w szkole była trzymiesięczna wymiana zagraniczna. Co prawda w tej
szkole nikt z Wielkiej Brytanii się nie pojawił, ale jakoś nikt
się nie przejmował takim szczegółem. W tym czasie pozostali
uczniowie zdołali się dowiedzieć, że Peter mieszka razem z
Avengersami. Kiedy do sieci trafiło zdjęcie Petera i Natashy przy
kuchennym stole, znalazło się tylko jedno słowo, które
powstrzymało ciekawskie pytania i wszelkie plotki. Stark.
Jakieś dwa dni przed powrotem Petera
do szkoły, Tony złożył jego klasie krótką wizytę. Nie tylko
opowiedział o tegorocznym programie stypendialnym, ale i dla
przykładu ukarał jednego z uczniów za publiczne nazwanie Petera
kłamcą. A właściwie zagroził, że go ukarze, ale w jego ustach
to było jedno i to samo. Tak, czy inaczej, gość może się
pożegnać z nominacją do wakacyjnego programu stypendialnego. W
skrócie: Pokazał, że nawet w szkole Petera ma władzę. Co prawda
całe zajście mogło się obrócić przeciwko Peterowi, ale ryzyko
takiej ewentualności było znikome.
Poza tym Peter nie był specjalnie
skupiony na tym co się dzieje, jakoś od poprzedniego wieczora,
kiedy Steve po kilku godzinach nieobecności w domu wrócił w
znakomitym nastroju, z pudłem ze sklepu ceramicznego pod pachą.
Później zamknął się u siebie w pokoju, prawdopodobnie z
arsenałem jedzenia i wody, bo od tamtej pory nikt go nie widział.
- Parker!
Peter podskoczył na dźwięk swojego
nazwiska. Niewiele myśląc, podniósł głowę znad podręcznika.
- Słucham, pani profesor? - wyjąkał,
spoglądając na nauczycielkę.
- Pytałam, czy mógłbyś streścić
nam ostatnie czytanie. - powiedziała spokojnie.
- Tak, oczywiście. - pokiwał głową,
przekręcając stronę, uświadamiając sobie, że ma totalną pustkę
w głowie. - To znaczy, nie… Proszę wybaczyć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła
się do niego ciepło. - Jacyś inni chętni?
W klasie zapadła cisza. Większość
nauczycieli nie karała już Petera kozą za nieprzygotowanie, bo to
zdarzało mu się bardzo rzadko. Dlatego koledzy z jego klasy
przyzwyczaili się, że oni mogą sobie na to pozwalać, bo przecież
mają lepsze zajęcia niż odrabianie lekcji.
- Niestety, nie możemy sobie pozwolić
na powtórzenie tematu, ale musicie to nadrobić do następnej
lekcji. - powiedziała, ledwie się poruszając, jak zawsze, kiedy
przemawiała do całej klasy. Kiedyś Peterowi wydawało się to
przerażające, bo kiedy tak mówiła, poruszały jej się tylko
usta. Z czasem się do tego przyzwyczaił. A nawet… czasami
przestawał słuchać tego, co mówi.
- Co się dzieje? - zapytał Ned
półgłosem. - Jeśli chcesz mogę…
- Nic mi nie jest. - pokręcił głową.
Już raz w taki sposób wyłgał się z
lekcji. Ned odprowadził go na parking, skąd Happy zabrał go do
domu. Nie zadawał pytań. Po prostu pozwolił mu spać aż do
dotarcia do kwatery głównej. Peter był mu za to wdzięczny.
Zarówno Happy, Tony, jak i Natasha nie zadawali mu pytań, jeśli
widzieli, że nie chce na nie odpowiadać. Ale i wiedzieli, kiedy
chce się wygadać i wtedy pytali. Niebywałe jak szybko do tego
przywykł.
Po powrocie do domu Peter dowiedział
się, co tak naprawdę kombinował Steve.
- Robiłem je przez całą noc. -
oznajmił, wyjmując pomalowane kubki z piekarnika.
Peter wziął do ręki ten ze swoim
imieniem. Uśmiechnął się na widok chemicznego schematu, jaki sam
kiedyś narysował nad przepisem na płyn sieciowy.
- Jaka cisza… - powiedział w końcu.
- Nie wiem, czego oczekiwałem.
Machnął ręką, kręcąc głową.
Peter spojrzał na Tony’ego, który zaczął układać nowe rzeczy
w szafce, jakby to była zwykła wymiana zastawy.
- I koniec tematu. - wymamrotał
wychodząc kuchni.
- Steve, są świetne! - krzyknęła za
nim Wanda, ale on nie odpowiedział.
- Chyba się nie obraził… - Stark
wzruszył ramionami.
Peter lubił czytać w łóżku,
szczególnie w piątki, kiedy w sobotę nie idzie do szkoły.
Wiedział, że Vision za ścianą przeszukuje Internet, starając się
zostać kulinarnym Betovenem. Co prawda jego eksperymenty wywołały
już dwie biegunki i cztery bóle brzucha, ale nie było mowy o braku
wsparcia.
- Peter, gaś już światło. - rozkazał
Tony, zaglądając do jego sypialni w swojej fioletowej piżamie.
- Jeszcze chwilę. - odpowiedział, nie
spuszczając spojrzenia ze strony.
- Pete, wiesz, że jutro o szóstej rano
idziesz biegać ze Steve’m i Wilsonem. - westchnął, wchodząc do
środka i wyrywając książkę z jego rąk.
Peter spojrzał z zaskoczeniem, jak
jego egzemplarz „Dumy i Uprzedzenia” ląduje idealnie grzbietem
do góry. Czyżby trenował.
- Ale… - zaprotestował, ale Tony
pokręcił stanowczo głową i usiadł na skraju jego łóżka.
- Żadne „ale”. - pokręcił głową.
- Od tygodnia nie przespałeś pełnych ośmiu godzin. Najwyższy
czas, żebyś to nadrobił.
- Powiedział ten, co przesiaduje całe
noce w garażu. - wywrócił oczami.
- Ja to co innego. - pokręcił głową,
okrywając Petera kocem. - Znowu mam Ci zrobić ten wykład o
melatoninie?
- Dzięki, nie trzeba. - wymamrotał.
- Dobranoc. - powiedział cicho,
odgarniając mu włosy z oczu.
-A Ty idziesz spać? - uniósł brwi,
nie odpowiadając na jego pożegnanie.
-Jak tylko skończę poprawiać
przemowę na prezentację. - obiecał. - A potem już się kładę.
Słowo Mściciela.
Sobotni poranek zaczął się od
biegania. Typowe. Co prawda większość nastolatków pewnie by
marudziła, ale Peter zdecydowanie to lubił. Peter jako jedyny w
klasie miał uformowany plan dnia. Bieganie, nauka i lekcje, patrol,
telewizja. I tak co sobotę.
- Idziesz do pracy? - zapytał Sam,
kiedy zastał Natashę z jednorazowym kubkiem kawy.
- Tak, musimy wyrobić normę. - kiwnęła
głową.
Peter skrzywił się z niesmakiem.
- Mamy oglądać telewizję wieczorem. -
zaprotestował Peter, kiedy stanęła naprzeciwko niego.
- Wiem, zdążę wrócić. - pokiwała
głową. - Obejrzymy ten film. Wiem, że obiecałam. To na razie,
chłopaki!
Minęła ich, a Sam spojrzał na
Steve’a, który gapił się na niego z zastanowieniem.
- Co jest? - wydyszał, sięgając po
wielka butlę z sokiem.
- Mówiłeś, że masz dzisiaj grupę
wsparcia. - zauważył.
- Tak, ale dopiero o jedenastej. -
wzruszył ramionami. - Oj daj już spokój, nie musisz mnie pilnować.
Peter uśmiechnął się pod nosem.
Uwielbiał te momenty.